Rok 2019 i pierwszy kwartał 2020 przyniosły nam liczne odsłony, trwającego od kilku lat lokalnego wyścigu zbrojeń między Polską, a Federacją Rosyjską. Rząd Polski konsekwentnie podpisuje liczne kontrakty zbrojeniowe, z czego miażdżącą większość z koncernami zbrojeniowymi z USA, a przemysł dostarcza zamówione uzbrojenie do jednostek Wojska Polskiego. Budujemy, a właściwie to znacząco zwiększamy polski potencjał militarny, który wg oficjalnych deklaracji ma „powstrzymać agresywne działania Rosji w regionie”.
Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że chodzi o stworzenia takiego potencjału ofensywnego polskiej armii, który pozwoli jej, relatywnie szybko rozbić i zniszczyć siły rosyjskie w Okręgu Kaliningradzkim. Jako przykład ujawnienia tej koncepcji w przestrzeni publicznej, można podać opublikowaną na stronie internetowej Jamestown Foundation w październiku 2019 pracę: „Scenariusz hipotetycznej wojny w krajach bałtyckich”. Jej autor, amerykański analityk Richard Hooker, zakłada hipotezę, że Rosja spróbuje przeprowadzić ograniczoną operację wojskową w celu zajęcia Estonii, Łotwy i Litwy. Wg Amerykanina Moskwa ma potencjał i realne zamiary przejęcia terytoriów byłych republik radzieckich tzw. „Pribałtyki”, pod pretekstem „ochrony mniejszości rosyjskiej, zwłaszcza na Łotwie i w Estonii”. Rosyjska inwazja będzie sprawna i szybka, ponieważ kraje bałtyckie dysponują słabymi armiami i nie są w stanie się skutecznie się bronić przed rosyjskimi zagonami pancernymi. Dlatego autor uważa, że należy skutecznie „przeszkodzić” Rosjanom. Wg eksperta Fundacji Jamestown, Polska wraz z siłami NATO, w momencie „zdobycia przez Rosję państw bałtyckich”, powinna „zneutralizować obwód kaliningradzki”. Przewaga militarna polskiej armii wspartej przez kontyngenty sił państw NATO w ramach tzw. "Wschodniej flanki", na czele z zgrupowaniem wojsk USA w Polsce, powinna swobodnie pozwolić na to, że operacja ofensywna zakończy się dla NATO pomyślnie. Autor uważa, że Polska zdobędzie Okręg Kaliningradzki, a lokalna wojna zakończy się całkowitą klęską sił rosyjskich.
Rok 2019 był dość brzemienny w działania obu stron lokalnego wyścigu Polski i Rosji, stąd warto prześledzić co się dzieje naprawdę i jak spirala zbrojeń w regionie zamiast bezpieczeństwo wzmacniać, to osiąga skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego. Uczciwie trzeba przyznać, że Rosjanie ze swej strony nie pozostają bierni i swoimi wojskowymi kontrposunięciami, w mojej skromnej ocenie, niwelują uzyskiwaną czasowo i niemałym kosztem, regionalną przewagę militarną wojsk USA i Polski. Powoduje to z kolei „eksplozję” kolejnych twórczych pomysłów „nadwiślańskich jastrzębi” oczekujących, a to nowych baz wojsk USA, a to zakupów nowej broni. Pamiętać należy, że utrzymanie PiS owskiej wizji nowych „zabawek” dla polskiej armii z fabryk zbrojeniowych zza oceanu, finansowane będzie z naszej kieszeni, polskich podatników. Nikt się jednak w Polsce tym nie przejmuje. Ani liberalna opozycja z Panem Budką na czele, ani nawet wciąż rachityczna, trzema wodzami kierowana, polska lewica.
Rządzące aktualnie Polską prawicowe elity nie pojmują, że wyścig zbrojeń jest z definicji kontrproduktywny i prowadzi w „ślepą uliczkę”. Potrzeba Rzeczpospolitej dziś polityków z pomysłami niosącymi obniżenie napięcia międzynarodowego. Wizjonerów, ludzi zdolnych do wypracowania procedur deeskalacji na linii NATO-Rosja, a Polska-Rosja w szczególności. Polityków tej miary jak onegdaj minister spraw zagranicznych Adam Rapacki, który na forum ONZ w 1957 ogłosił plan denuklearyzacji Europy Środkowej. Czy takich jak szwedzki premier Olof Palme z jego inicjatywami państw niezaangażowanych, służących obniżeniu napięcia pomiędzy blokiem NATO wraz USA, a ZSRR i Układem Warszawskim w latach 70 i 80 tych XX w.
Jeszcze w latach 80 tych XX w Polska, była inicjatorem ograniczenia zbrojeń i zwiększenia zaufania pomiędzy blokiem NATO, a Układem Warszawskim, co zawarte było w memorandum rządu PRL 8 maja 1987 tzw. „Plan Jaruzelskiego”. No, ale gdzie współczesnym elitom politycznym do państwowotwórczo myślącego grona współpracowników rządu generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Dziś takie inicjatywy płynące z polskich elit, to marzenie ściętej głowy. Może jednak dziś wiosną 2020, nadchodzi czas na zabranie w tej kwestii polskiej lewicy, gdyż to lewica całego świata zawsze stoi na pozycjach zachowania pokoju i w kontrze do prawicy i liberałów, forsujących jak w Polsce politykę zbrojeń. Gdy za oknami dramatyczna walka o życie w dobie pandemii koronawirusa, gdy na horyzoncie wynikający z niej kryzys ekonomiczny, może czas na refleksję? Tym bardziej, że na świecie załamały się ceny ropy naftowej i Moskwa opierająca swą gospodarkę na handlu węglowodorami też może być skłonna do rozmów o ograniczeniu i kontroli zbrojeń w regionie. Może otwiera się "okno historii" i czas na rozmowy NATO-Rosja, a na pewno czas na rozmowy Polska-Rosja.
11 korpus wojsk nadbrzeżych Floty Bałtyckiej ma bronić Kaliningradu
Do roku 2016 rosyjskie zgrupowanie wojsk w Okręgu Kaliningradzkim, po rozformowaniu większości jednostek i wywiezieniu przeszło tysięcy jednostek sprzętu bojowego i transportowego po dawnej 11 Armii Ogólnowojskowej ZSRR, stanowiło militarnie bardzo słabą siłę. Jednak po rosyjskiej operacji „Przymuszenie Gruzji do pokoju” w 2008 roku, a szczególnie po aneksji przez Rosję Krymu, w obawie przed rosnącą siłą militarną Rosji, kraje NATO w tym przede wszystkim Polska rozpoczęły tzw. wzmacnianie „Wschodniej flanki NATO”.
Niejako w reakcji Rosjanie z jednostek znajdujących się na terenie Obwodu Kaliningradzkiego sformowali 11 Korpus Armijny wojsk nadbrzeżnych Floty Bałtyckiej.
Gdy w 2016 roku formowano 11 korpus armijny w jego skład weszły:
- 79 samodzielna brygada zmechanizowana (resztki po dawnej 79 dywizji zmechanizowanej)
- 336 brygada piechoty morskiej (jednostka desantowa, ofensywna, o realnej sile pułku zmotoryzowanej piechoty).
- 7 samodzielny gwardyjski pułk zmechanizowany
- 152 brygada rakietowa (z rakietami operacyjno taktycznymi „Toczka-U”
- 244 gwardyjska brygada artylerii
- 22 gwardyjski pułk przeciwlotniczy stacjonujący w Kaliningradzie. (OPL wojsk lądowych)
Wojska te uzupełniała zdezelowana, nieliczna Flota Bałtycka, dwa pułki rakiet przeciwlotniczych Wojsk Obrony Przeciwlotniczej, wyposażonych w archaiczne rakiety S-200 i dość nowoczesne systemy przeciwlotnicze S-300 "Faworit". Całość uzupełniały dwie bazy lotnictwa, ze zgrupowanymi tam poradzieckimi samolotami i śmigłowcami. Niebawem wszystko znalazło się na jednej bazie w Czernichowsku, gdyż lotnisko w Czkałowsku nadawało się tylko do remontu. Oddano je po remoncie do użytku lotnictwa póżną jesienią 2018 roku i stało się ono główną bazą rosyjskiego lotnictwa morskiego.
Przez 5 lat, sytuacja zmieniła się w Okregu Kaliningradzkim i to znacząco. Co szczegółowo w kilku aspektach autor opisze w kolejnych częściach artykułu.
Dalekonośny „Krab” i rosyjska odpowiedź
Polska artyleria lufowa do niedawna dysponowała dwoma rodzajami dział. Lekkimi haubicami samobieżnymi 2S1 „Goździk” kalibru 122 mm o zasięgu 15 km, podobnie jak Rosjanie w Kaliningradzie. Ciężkie działa reprezentowała samobieżna, na podwoziu kołowym, armatohaubica 152 mm typu „Dana” o zasięgu 19 km . Rosjanie posiadali w swojej 244 gwardyjskiej brygadzie artylerii holowane działa 152 mm „Hiacynt” –B, o zasięgu 31 km, a w pułkach 79 brygady zmechanizowanej samobieżne 152 mm działa „2S3 „Akacja” o zasięgu 18,5 km.
Przez wiele lat po 1989 Polska próbowała zbudować działo dalekiego zasięgu. Po zaostrzeniu się sytuacji międzynarodowej w roku 2008 prace nabrały tępa i w końcu powstało samobieżne gąsienicowe działo „Krab”.
„Krab” to samobieżna nowoczesna armatohaubica kalibru 155 mm z lufą długości 52 kalibrów. Składa się ona z produkowanego przez Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy licencyjnego brytyjskiego systemu wieżowego AS90/52, połączonego z południwokoreańskim podwoziem Samsung Techwin przejętym od armat-ohaubicy K9 Thunder. Działo ma znaczący zasięg ogniazwykłą amunicją bo 32 km, a przy pocisku z gazogeneratorem dennym aż 41 km.
Po wielu perturbacjacjach 14 grudnia 2016 polski MON podpisał umowę, w sprawie dostaw czterech seryjnych modułów dywizjonowych „Regina”, liczących łącznie 96 samobieżnych armatohaubic „Krab”, 12 wozów dowódczo-sztabowych , 32 wozy dowódcze różnego szczebla – obydwa na podwoziach gąsienicowych LPG z HSW SA, oraz 24 wozów amunicyjnych i 4 wozów remontu uzbrojenia i elektroniki.
W marcu 2020 Huta Stalowa Wola rozpoczęła dostawy pierwszego seryjnego modułu dywizjonowego „Regina” do Sulechowa. Każdy moduł dywizjonowy "Regina" ma w składzie 24 samobieżne haubice 155 mm Krab oraz 19 pojazdów towarzyszących.Pierwszy przedseryjny moduł dywizjonowy, jeszcze na polskim podwoziu HSW, dostarczono wojsku w 2012 roku. Trafił on w pobliże granicy z rosyjskim Okręgiem Kaliningradzkim do 11-go Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, należącego do 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza Jagiellończyka. Kolejną jednostką, która jest właśnie wyposażana to 5 Lubuski Pułk Artylerii w Sulechowie podporządkowany 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Bolesława Krzywoustego.
Pod koniec 2018 roku Rosjanie sformowali w 11 Korpusie Wojsk Nadbrzeżnych Floty Bałtyckiej samodzielny 11 pułk pancerny. W maju 2019, na defiladzie z okazji Dnia Zwycięstwa po raz pierwszy zobaczyliśmy, ze wyposażyli ten pułk między innymi w dywizjon samobieżnych armatohaubic. I nie były to standardowe dotychczas radzieckie 2S1 „Gożdzik” kalibru 122 mm, czy cięższe 152 mm samobieżne haubice 2S3 „Akacja”, a nowe, długolufowe rosyjskie armato-haubice 152 mm typu 2S19M1 „Msta”-S.
Tym samym naprzeciw 24 polskich „Krabom” z 11-go Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, Rosjanie wystawili 18 swoich armatohaubic „Msta”-S. Są to działa wprawdzie starsze konstrukcyjnie od polskich i ale nadal nowoczesne. Co taktycznie podczas wojny istotne są sporo lżejsze – masa bojowa 41 ton. Nasze „mastodonty” ważą aż 52 tony. Potrzebują jak onegdaj niemieckie PzKpfw VIB „Koenig Tiger” specjalnych wagonów, mostów i wiaduktów. Przy transporcie na dalsze odległości na przyczepach niskopodwoziowych jest jeszcze większy problem. Platformy transportowe z załadowanymi haubicami nie tylko przekraczają skrajnię drogową, ale też charakteryzują się masą takich zestawów, która przekracza aż 70 ton! Taki transport musi więc już na etapie planowania uwzględniać nośność, prześwity mostów i wiaduktów na trasie przemarszu oraz nośność samych dróg.
Rosyjskie działa „Masta”-S w porównaniu do „Krabów” mają jednak sporo gorsze parametry armaty. Zasięg ognia dział rosyjskich to 24,6 km, a pocisków z gazogeneratorem dennym 30 km. „Krab” odpowiednio 31 km i 40 km. Szybkostrzelność obu armato-haubic jest zbliżona. „Krab”: długotrwała 6 pocisków na minutę, krótkotrwała 12 pocisków na minutę. Działo rosyjskie 8 strzałów na minutę. Rosjanie dysponują też całym instrumentariom wykrywania i kierowania ogniem artylerii w postaci radarów artyleryjskich i dronów rozpoznawczych.
„HiMARS” kontra BM30 „Smiercz”
Wojsko Polskie w zakresie wyposażenia w wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych dysponuje dwoma rodzajami uzbrojenia. Podobnie jak Rosjanie słynnymi, acz leciwymi BM-21 „Grad” kalibru 122 mm o zasięgu ognia 20,4 km i naszej produkcji WR-40 „Langusta” kalibru 122 mm, które są daleką ich modernizacją. Zasięg ognia „Langusty” to standardową amunicją 20 km, z głowicą odłamkowo burzącą 42 km.
Nasi decydenci wojskowi wpadli na pomysł, że potrzeba polskiej armii artylerii rakietowej, która pozwoli niszczyć cele przeciwnika, głęboko za linią frontu, jak np. wyrzutnie rosyjskich systemów przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-400 „Triumf”, lotniska i punkty dowodzenia. S-400 Triumf to bardzo nowoczesne i niezwykle groźne systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe, stanowią "fundament" zbudowanego wokół Kaliningradu tzw. „obszaru antydostępowego”. Pozbawione „parasola przeciwlotniczego” wojska rosyjskie w Okręgu Kaliningradzkim, staną się wg planistów NATO łatwiejszym łupem dla lotnictwa i pocisków manewrujących Tomahawk.
W odpowiedzi na polskie poszukiwania, Amerykanie zaoferowali nam swój system HIMARS, który z rażącym pogwałceniem interesów polskiego przemysłu obronnego dość szybko zakupiliśmy. HIMARS to skrót od angielskiego „High Mobility Artillery Rocket System” czyli system artylerii rakietowej wysokiej mobilności. Jest to unowocześniona i „odchudzona” wersja M270 Multiple Launch Rocket System, który stanowił amerykański odpowiednik radzieckiej BM-30 „Smiercz”.
M270 to opancerzony pojazd gąsienicowy uzbrojony w 12 pocisków kalibru 227 mm umieszczonych w dwóch pakietach po 6 rakiet.
Dla porównania wyrzutnia M142 HIMARS jest umieszczona na podwoziu 5 tonowej ciężarówki wysokiej mobilności z opancerzoną kabiną i przenosi jeden pakiet 6 rakiet lub pojedynczy pocisk balistyczny. Jest to konfiguracja o większej mobilności niż starszy wariant wyrzutni, np. dzięki temu ma możliwości transportu powietrznego samolotami: C-17 Globemaster III czy nawet C-130 Hercules. Podstawowe uzbrojenie amerykańskiej wyrzutni HIMARS to kierowane bezwładnościowym systemem naprowadzania z korektą GPS rakiety GMLRS (ang. Guided Multiple Launch Rocket System) o zasięgu do 70 km.
Polacy jednak dodatkowo kupili 30 pocisków balistycznych MGM-140 ATACMS (ang. Army Tactical Missile System), który zdolny jest do rażenia celów na dystansie 300 km. Pozwala to na wykonywanie uderzeń rakietowych na kluczowe cele wojsk przeciwnika, takie jak punkty dowodzenia, lotniska i stanowiska rakiet przeciwlotniczych, znajdujące się głęboko na zapleczu wroga i to z dużą dokładnością.
Razem kupiliśmy 20 wyrzutni HIMARS , które USA maja nam dostarczyć w 2023 roku. 18 wyrzutni ma trafić do jednostki operacyjnej, a 2 będą służyć do szkolenia. Kupiliśmy też od USA 270 pocisków GMLRS i 30 ATACMS. Wydawało się, że w tej materii zyskujemy przewagę. Pozornie. Rosjanie wszak też obserwowali nasze poczynania.
W marcu 2020 na poligonach Okregu Kaliningradzkiego ćwiczyła 244 gwardyjska brygada artylerii. I o to zamiast eksploatowanych od czasów radzieckich wyrzutni BM-21 „Grad” kalibru 122 mm i zasięgu 20 km, w reportażu rosyjskiej TV można było zobaczyć dywizjon ciężkich BM-30 „Smiercz” kalibru 300 mm i o zasięgu 70-90-120 km w zależności od pocisku.
Standardowy, jeszcze radziecki, pocisk to 9M55K 300 mm z głowicą kasetową (głowica) zawiera 72 podgłowice fragmentacyjne 9N235 , niosące w sobie 96 ciężkich odłamków, przeznaczonych do niszczenia nieopancerzonych pojazdów, oraz 360 lekkich odłamków, przeznaczonych do niszczenia żołnierzy wroga w miejscach ich koncentracji. Łącznie rakieta razi cel aż 32 832 odłamkami. Obszar rażenia elementu wynosi 300-100 m². Penetracja z odległości 10 m 5-7 mm, w odległości 100 m - 1-3 mm. 12 pocisków (a tyle wystrzeliwuje 1 wyrzutnia) zawiera 393 984 gotowych odłamków. Najbardziej skuteczny jest ostrzał w wojsk przeciwnika w otwartych przestrzeniach. Rosjanie dysponują też specjalnymi głowicami z samonaprowadzającymi się na czołgi mini-pociskami przeciwpancernymi, czy niszczycielsko zabójcze głowice termobaryczne. Wyrzutnia może też postawić pole minowe składające się z 300 min przeciwpancernych.
Broń to zatem niezwykle groźna, wielofunkcyjna i pozwalająca oddziaływać ogniwo na przeciwnika na znacznych dystansach. Może niszczyć lotniska, co przećwiczyli Rosjanie na Ukraińcach atakując lotnisko w Kramatorsku na dystansie 80 km, czy utrudniać podchodzenie oddziałów zmechanizowanych czy pancernych do linii frontu prowadząc minowanie narzutowe na trasach przemarszu.
Reasumując, nim 20 HIMARS-ów dojedzie zza oceanu nad Wisłę w 2023, to już czeka na nie od marca 2020, 18 rosyjskich wyrzutni BM-30 „Smiercz”.
Zapyta uważny czytelnik, a co z 30 rakietami o zasięgu 300 km ATACAMS? Odpowiadam. Rosjanie już w 2018 przezbroili 152 gwardyjską brygadę rakietową z rakiet Toczka-U o zasięgu 120 km, w 12 wyrzutni „Iskander” –M. Zasięg rakiety to 500 km, głowica 450 kg i trajektoria połączona z prędkością uniemożliwiające jej zestrzelenie przez jakikolwiek współczesny system obrony antyrakietowej.
Dywizjon przeciwpancerny odpowiedź na PT-91 "Twardy" w Giżycku
Co ciekawe w 2019 roku Rosjanie wzmocnili 244 gwardyjską brygadę artylerii dywizjonem przeciwpancernych samobieżnych ciężkich wyrzutni przeciwpancernych 9P157 "Chrizantema-S"
System przeciwpancerny "Chrizantema" został opracowany w Kołomiensku i jest produkowany w Saratowskiej Fabryce Agregatów. Pojazd zaprojektowany do niszczenia czołgów (w tym wyposażonych w pancerz reaktywny), bojowych wozów piechoty i innych lekko opancerzonych celów, umocnień i fortyfikacji, celów powierzchniowych, celów powietrznych lecących nisko i z niską prędkością, żołnierzy (w tym w schronach i na otwartych przestrzeniach).
Co ciekawe, kompleks przeciwpancerny Chrizantema ma podwójny system kontroli kierowania rakiet:
- automatyczny, z radarem w zakresie milimetrowym z naprowadzający pociski w wiązce radiowej;
- półautomatyczny z pociskami kierowanymi i naprowadzanymi laserowo
Amunicja ATGM „Chrizantema-S” składa się z dwóch rodzajów rakiet: 9M123 z nadkalibrową głowicą tandemowo-kumulacyjną oraz pocisków 9M123F z głowicą termobaryczną. Zasięg rakiet to odpowiednio 5000 i 6000 metrów. Głowica tandemowa kumulacyjna zdolna jest przepalić pancerz o przeliczeniowej grubości 1000-1100 mm za pancerzem reaktywnym.
Pojazdy tego typu ewidentnie wzmacniają obronę przeciwpancerną jednostek rosyjskiego 11 Korpusu Armijnego Wojsk Nadbrzężnych Floty Bałtyckiej.
W związku z przezbrojeniem, decyzją ministra Antoniego Maciarewicza, 1 Brygady Pancernej w Wesołej w czołgi Leopard 2A5, wcześniej stanowiących wyposażenie 34 Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania, doszło do przekazania jej sprzętu innej jednostce. Z informacji medialnych wynika, że 15 Brygada Zmechanizowana z Giżycka, która będzie współdziałać z dowodzoną przez Amerykanów batalionową grupą bojową rozmieszczoną w rejonie Orzysza, mającą działać na odcinku tzw. "Przesmyku Suwalskiego", otrzymała na wyposażenie czołgi PT-91 Twardy. PT-91 Twardy to polska modernizacja radzieckich czołgów T-72, między innymi pokryta polskim pancerzem reaktywnym ERAWA, opracowanym przez Wojskowy Instytut Techniki Uzbrojenia . Poza zwiększeniem odporności czołgu na trafienia pociskami kumulacyjnymi (zmniejszenie przebijalności o 50-70%) i rdzeniowymi (zmniejszenie przebijalności o ok. 30%), dzięki pokryciu kostek pancerza reaktywnego warstwą absorbera fal radarowych zmniejszono zasięg wykrycia czołgu przez radary pola walki o ok. 50%. Można więc łatwo się domyślić, że "antidotum" na polskie PT-91 "Twardy" ma być właśnie rosyjski ów dywizjon przeciwpancerny 244 brygady artylerii wyposażony w wyrzutnie "Chrizantema-S".
Jak wyżej bezspornie widać, w zakresie „Boga wojny” jak określa się artylerię, polski wysiłek zbrojeniowy, Rosjanie w dużej części sparowali przezbrojeniem swoich jednostek w nowe systemy uzbrojenia. Pod względem jakościowym i ilościowym, przewidywanej przez polskich planistów wojskowych, przewagi w artylerii nad wojskami rosyjskimi w Okręgu Kaliningradzkim, nie uzyskujemy i to nawet po przybyciu z USA „HIMARS”-ów. A z każdą dostawą przez HSW nowych dywizjonowych modułów „Regina”, wyposażonych w „Kraby” Rosjanie, przezbroją kolejne swoje dywizjony 11 Korpusu Armijnego na armatohaubice „Msta”-S. Prowadzimy zatem z Rosją absurdalny, z punktu widzenia obu stron wyścig zbrojeń, który podatnikom polskim i rosyjskim na zdrowie raczej nie wychodzi. A wydatków cywilnych w obu krajach nie brak.
I to by było tyle w przedmiocie artylerii, w kolejnych częściach przeanalizujemy siły lądowe, obronę przeciwlotniczą i lotnictwo. Flotę pozostawimy na sam koniec, bo porównanie, przy aktualnym stanie Polskiej Marynarki Wojennej, wyjdzie nam żałośnie i w mojej ocenie jest zasadniczo niecelowe.
Comments